Relacja p. Czesławy Szczerbińskiej, lat 28,

z ul. Wolskiej 25

 

Protokołowała: Maria Małaszek 4 września 1944 r. w Brwinowie.

 

Źródło: Zbrodnia niemiecka w Warszawie 1944 r., red. E. Serwański, I. Trawińska, Poznań 1946, s. 30-32, cyt. w: https://historia.org.pl/2011/08/05/czarna-sobota-na-woli-5-sierpnia-1944-r/.

„O powstaniu dowiedziałam się o godz. 3.30... Już w niedzielę 29.VII paliły się baraki, gdzie dotychczas stacjonowało wojsko (pożar wzniecony przez Niemców). Tegoż dnia w gmachu Ubezpieczalni Społecznej na ul. Działdowskiej palą papiery i pospiesznie wyjeżdżają. W nocy z 29 na 30 lipca szalenie dużo przejeżdża samochodów wzdłuż Wolskiej - trudno spać...Od rana 1.VIII Niemcy uzbrojeni rozjeżdżają po peryferiach miasta, jakby oczekując na powstanie. Dużo samochodów było od rana na ul. Skierniewickiej, Sławińskiej. Na Sławińskiej oficer pewnej grupy pancernej, widząc ludzi grupujących się przy samochodach, które tu nigdy się nie zatrzymywały, powiedział: ‚Jeżeli chociaż jeden strzał padnie, nie zostanie tu ani jeden dom’. Mówiło to kilka osób z ul. Sławińskiej. O godz. 4, min. 30 Niemcy szykowali granaty na ul. Wolskiej. O godz. 5 dały się słyszeć pierwsze strzały do Niemców przejeżdżających samochodami, ci jednak szybko przejeżdżają, nie zatrzymując się. Pierwszego dnia żadnych ważniejszych wydarzeń nie było.W nocy z 1. na 2. VIII Polacy... zbudowali dużą barykadę, sięgającą pierwszego piętra, wszerz ul. Wolskiej do Młynarskiej z wagonów tramwajowych, belek. Ludność zaniepokojona był tym, co się dzieje, bo już 1 sierpnia o godz. 6 przez megafony wzywano Polaków do zawrócenia z obranej drogi, bo inaczej Niemcy zrównają Warszawę z ziemią. W ciągu 2. VIII Niemcy starają się przebić barykady, podjeżdżając do nich czołgami. Dnia 3. VIII pojawiają się pierwsze samoloty; pierwsze strzały padły na kościół Redemptorystów raniąc ludzi. W ciągu 4. VIII sytuacja się nie zmienia.Od tej pory Niemcy usuwają ludność i palą domy od Woli, tj. od cmentarza katolickiego do Młynarskiej. Reszta ludzi nie wyniszczonych z tych ulic brana była do kościoła św. Wojciecha na Wolskiej poprzez palące się domy i stosy trupów - niekiedy zwęglone - około Michlera (piekarza na ul. Wolskiej), gdzie palono ciała.Już trzeciego dnia po wybuchu powstania przeniosłam się ze swoimi manatkami na ul. Wolską nr 25, tj. na drugą stronę ulicy do posesji ss. Karmelitanek Bosych (dawny pałac Biernackich), ponieważ pobyt w naszej kamienicy stał się niemożliwy z powodu stałego ostrzeliwania z tanków naszego domu i częściowego już zniszczenia (z okien tego domu rzucone były na tanki bomby benzynowe). U sióstr przeważnie przebywałyśmy w schronie. Dnia 5. VIII fala pożarów doszła i do nas. Początkowo nie bardzo orientowałyśmy się, co się dzieje na ulicy, ponieważ dom, w którym przebywałyśmy, stał w ogrodzie z dala od ulicy. Siostry po 8 wieczorem zostały uprzedzone, że Niemcy są na terenie ich posesji i że dom jest podpalony. Rzeczywiście wrzucili granat do jednej z piwnic, nie czyniąc żadnych szkód. Siostry proszą zebranych o zachowanie spokoju. Jedna z sióstr wejściem ukrytym wydostała się na zewnątrz. Zastała tam kilkunastu żołnierzy z ręcznymi karabinami maszynowymi... Jedna lufa karabinu maszynowego skierowana była wprost na siostrę, która jednak nie straciła zupełnie zimnej krwi (znała dobrze język niemiecki i metody, jakimi należy do nich się odnosić), przeto chwytając za lufę karabinu powiedziała: ‚Na śmierć mamy jeszcze czas, możemy porozmawiać’. Sprowadziła zaraz matkę przełożoną. Przełożona, starsza już kobieta, wyszła z krzyżem i puszką komunikantów i w ten sposób odezwała się: ‚Strzelajcie, jeżeli chcecie’. Rozkazano wszystkim wyjść ze schronu. Około 40 osób znalazło się w ogrodzie obok domu. Mężczyznom kazano oddzielić się - było ich około 15. Scena okropna: niektórzy mężczyźni mieli dzieci na rękach, Niemcy wydzieraj je, powstał okropny krzyk, płacz przeraźliwy. Kobiety stoją zbite w gromadkę, którą otaczają Niemcy z bronią. W tej samej chwili mężczyznom każą iść naprzód. Następnie kobietom każą położyć się twarzą do ziemi; o kilka kroków przed nami odbywa się egzekucja: do mężczyzn strzelają w tył głowy. Spodziewamy się, że lada chwila podzielimy los mężczyzn. Siostra przełożona, wykorzystując sytuację, że znajdujemy się w zwartej grupie, rozdaje komunikaty po kilka każdej z kobiet - tak, żeby się nic nie pozostało, aby profanacji Hostia nie uległa. Obok leżą zabici mężczyźni - my klęczymy i komunikujemy- cisza zapanowała, nie słychać płaczu ani krzyku dzieci. Ja byłam na końcu, bezpośrednio przy lufie „rozpylacza”, spodziewałam się, że to są moje ostatnie chwile; byłam zrezygnowana zupełnie, ale i spokojna. Spojrzałam na twarze kobiet skupione, opanowane, następnie zawróciłam wzrok na Niemców za nami stojących. Lecz o dziwo, cóż się dzieje? Karabiny pospuszczane, odwracają twarze od siostry ‚Kapłanki’, zwyczajnie: konsternacja. Chwila przedłużała się. następnie jeden z Niemców kazał nam wstać i iść do bramy. Zdawało nam się, że widocznie Niemcy uznali to miejsce za nieodpowiednie do egzekucji i dlatego każą nam iść dalej. Później jednak okazało się, że jesteśmy wolne, a życie zawdzięczamy jednemu z Niemców, który miał siostrę zakonnicę w Wirtembergii. On zdecydował o naszym losie (sam o tym powiedział nam później). Poprowadzono nas (była wtedy godz. 9,15 wiecz.) do szpitala zakaźnego na ulicę Wolską. Tutaj przybyłyśmy akurat po ‚oczyszczeniu’ szpitala z mężczyzn (nie wiadomo, co z nimi zrobiono - wypędzono ze szpitala), tutaj spędziłyśmy półtorej dobry. 7. VIII około godziny czwartej SS kazało nam opuścić szpital.Mężczyźni, którzy napłynęli do szpitala w ciągu ostatnich dni, zostali najpierw wyprowadzeni w stronę miasta (nie wiem, co się z nimi stało), z rękami podniesionymi do góry. Nam zaś kazano kierować się w stronę Woli poza miasto (ulicą Wolską). Szłyśmy szeregami, ja prowadziłam 2 swoje staruszki. Doprowadzono nas do Szpitala Wolskiego pod eskortą, dalej już szłyśmy same. Dotarłyśmy do Jelonek, zbliżała się godzina policyjna, z trudem dostałyśmy nocleg".

+48 783 508 473

zamowienia@karmelnawoli.pl

fundacja@karmelnawoli.pl

ul. Wolska 27/29

01-201 Warszawa

KRS: 0000827786

NIP: 5272920846

REGON: 385562107

 

Numer konta:

PL76 1240 6218 1111 0010 9702 7550

SKLEP

Regulamin

Formularz kontaktowy

RODO

+48 783 508 473

FUNDACJA KARMEL NA WOLI

Śledź nas:

Dostawa i płatność